Podchodzimy
pod drzwi od mojego mieszkania. Wyciągam z torebki klucze i otwieram je.
-Dziękuje za miły wieczór. Może wejdziesz?
Powoli
otwieram oczy i patrzę się w sufit. Dopiero po kilku sekundach orientuję się,
że nie leżę w moim łóżku sama i wcale też nie z Cześkiem. Odwracam głowę w
stronę Karola i widzę, że jeszcze śpi. Patrzę, więc na zegarek i widzę, że
zostało mi jeszcze 30 minut do budzika. Próbuję zasnąć, ale nie mogę. Cały czas
myślę o tym co się właśnie dzieje.
Patrząc na Karola widzę, że otwiera oczy i od razu się do mnie uśmiecha.
-Dzień
dobry – mówi przeciągając się.
-Dzień
dobry? Jak możesz być taki spokojny? – pytam podenerwowana.
-To jaki
mam być? – uśmiecha się.
-No ja na
przykład jestem na siebie zła. Wiesz mam takie zasady, że nie idę do łóżka z
facetem, z którym znam się od bardzo niedawna, ale to przecież nic zrobić coś
wbrew sobie, spoko – mówię, kiedy to on ucisz mnie.
-Jula
spokojnie. Oboje wiemy, że tego chcieliśmy a poza tym zasady są po to żeby je
łamać – patrzymy się na siebie.
-Cholera
on nic nie rozumie – obracam się na plecy.
-To mnie
uświadom – śmieje się nie wiem z czego.
-Chyba
się w tobie zakochałam głupku.
-To źle –
podnosi głowę i znowu na mnie patrzy. Od odpowiedzi ratuję mnie budzik, który
właśnie dzwoni. Wyłączam go i otulam się kołdrą.
-Muszę
już wstawać – odpowiadam i kieruję się do łazienki.
-Julka
odpowiedz mi proszę – krzyczy za mną.
-Muszę
iść się zbierać.
Weszłam
właśnie pod prysznic i próbuję nie słyszeć tego co mówi do mnie Karol. Ciepła
woda spływa po moim ciele razem z pianą. Wychodzę z kabiny i wycieram się w
ręcznik. Zakładam na siebie szlafrok i niepewnym krokiem opuszczam łazienkę.
-Pozwoliłem
się porządzić i zrobiłem nam śniadanie i kawę – mówi, kiedy widzi mnie w
drzwiach kuchni.
-Dzięki –
posyłam w jego stronę uśmiech, otwieram szafkę wyciągam z niej szklankę i
napełniam ją do połowy sokiem grejpfrutowym.
-Możemy
wrócić do naszej rozmowy? – pyta.
-Do
jakiej rozmowy? – udaję, że nie pamiętam.
-Julka…
-No co?
Dobra wiesz już, że nie lubię mówić o uczuciach a już tym bardziej o miłości.
Dotąd ona dla mnie nie istniała a jednak…
-Dla mnie
też, ale z dnia na dzień chyba zaczynam rozumieć czym naprawdę jest – podchodzi
do mnie.
-I
jeszcze mi powiedz, że od tego dnia, kiedy pierwszy raz się zobaczyliśmy –
próbuję rozładować atmosferę.
-A co ty
nie wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia? – pyta.
-Nie?
-A
widzisz ja tak i mówię ci, że nasza do takich należy – odpowiada po czym
delikatnie mnie całuję.
-Kawa nam
ostygnie – przerywam nam i ruszam w kierunku stołu.
-Mogę
zrobić nową – łapię mnie za nadgarstek.
-Tak, ale
ja przez to nie wyrobiłabym się na umówioną może pamiętasz, idę dzisiaj na
wesele – uśmiecham się.
-Już
myślałem, że spędzimy razem super dzień – marudzi.
-Nawet
gdybym nie szła to byśmy nie spędzili, bo pewnie poszłabym dzisiaj do pracy a
później pojechałabym pewnie do rodziców, więc nie jest ci pisane – siadam na
krześle obok Cześka.
-Dnia z
tobą nie spędzę, ale przynajmniej spędziłem noc – szepcze mi do ucha.
-Głupek –
odpowiadam cicho, ale na tyle żeby jednak słyszał.
-Może i
głupek, ale szczęśliwy, że cię oswajam.
-Małego
Księcia czytałeś ostatnio, że tak cytatami walisz? – pytam biorąc pierwszy łyk
kawy.
-Nie??? –
śmieje się, więc wiem, że kłamie.
Jemy
razem śniadanie przez co zupełnie tracę poczucie czasu.
-Musisz
spadać, bo nie wyrobię się informuję go
myjąc po nas naczynia.
-Wyganiasz
mnie? – pyta podając mi talerze.
-Yyy… tak
– odpowiadam.
-Zapamiętam
sobie. A tak na serio to już spadam.
Po
wyjściu Karola nie zwlekam i od razu idę do łazienki. Widok w lustrze mnie nie zadowalał, więc szybko, ale dokładnie robię to co konieczne. Należę do tych
kobiet co bez problemu potrafią np. zrobić staranny makijaż czy ładną fryzurę.
Dzięki temu nie muszę wydawać pieniędzy na kosmetyczki. Po pokręceniu włosów i
ułożeniu w taki sposób jak sobie to zaplanowałam kilka dni temu kieruję się w
stronę toaletki, aby tam zrobić makijaż. Robię to co zawsze, ale dodaję jednak
trochę zmian. Staram się żeby był on niecodzienny.
Kiedy kończę pracę nad
prawym okiem i porównuję je aby były takie same nie zauważam żadnych pomyłek w
nałożeniu cieni kończę już cały makijaż. Psikam się swoimi ulubionymi perfumami
i pakuję je do torebki. Przeglądam się
kilkakrotnie w lustrze kiedy słyszę, że mój telefon dzwoni. Wyciągam go z
torebki i odbieram.
-Zośka,
hej – mówię.
-No hej,
co robimy dzisiaj? – pyta.
-Yyy, to
ja nic ci nie mówiłam? Dzisiaj i jutro nie ma mnie w Warszawie – informuję ją.
-Aha
dobrze wiedzieć. To co takiego ciekawego będziesz robić przez ten weekend i
pytanie z kim. Pewnie z Karolem – śmieje się.
-Nie, nie
z Karolem z Mateuszem – odpowiadam.
-Z kim? –
pyta zdziwiona.
-Z
Mateuszem na pewno go kojarzysz.
-Kojarzę
go bardzo dobrze – zmienia to głosu.
-Jedziemy
na wesele – przerywam ciszę między nami.
-Nie mam
czasu gadać, kończę papa – nie dość, że mi przerywa w środku zdania to kończy
szybko rozmowę w tajemniczy sposób, co się dzieje z tymi ludźmi.
Pakuję
karmę Czecha i jego ulubioną zabawkę, bo przez moją nieobecność zamieszka sobie
u pani Basi. Zawieziemy go kiedy będziemy jechać, bo to po drodze. Widzę po
nim, że wcale tego nie chce bo pląta mi się pod nogami i łazi za mną krok w
krok. Kiedy jestem już na pewno gotowa
słyszę, że do drzwi ktoś puka. Wiem, że kimś tym na pewno jest Mateusz.
Poruszając się odważnym krokiem w dość wysokich bytach idę otworzyć.
-Wow.
Wyglądasz ślicznie – odpowiada na mój widok.
-Cześć i
dziękuję. Starałam się żeby tak to wyglądało – witam się z nim i czuję od niego
mocną woń perfum.
-Powiem
tylko, że ci wyszło – uśmiecha się do mnie.
-Jeszcze
raz dziękuję – zamykam za nim drzwi po wpuszczeniu go do środka.
-Ja tylko
zabiorę Czecha i możemy wychodzić – odpowiadam zamykając okno w kuchni.
-Spokojnie
nie musisz się spieszyć, pomogę ci – proponuję.
-Dziękuję,
znowu – uśmiecham się.
-Daj
spokój to ja dziękuję, że w ogóle ze mną idziesz przez to nie wyjdę na pokrakę
przed całą rodziną – mówi.
-Trzeba
sobie pomagać.
Jesteśmy
już pod blokiem pani Basi, gdzie pod moją nie obecność zamieszka Czesiek. W
drodze proszę żebym nie spotkała się z Karolem. W sumie to nie wiem dlaczego,
po prostu nie chcę. Mateusz uparł się, że pójdzie ze mną i mimo protestów nie
uległ. Teraz to już tym bardziej nie chcę spotkać się z Karolem. Potem będzie
mi docinał, ja już go znam. Wchodzimy do budynku i jak na razie nie spotkaliśmy
siatkarza, dzwonię dzwonkiem po czym drzwi zostają otwarte i widzimy w nich
panią Basię.
-Dzień
dobry – witam się z nią a następnie Mateusz całuję jej dłoń.
-Julka co
to za młodzieniec? – pyta uśmiechając się.
-Kolega z
pracy – informuję przez śmiech.
-Bardzo
przystojny kolega z pracy – dodaje starsza pani.
-Dziękuję
– Mateusz się zawstydził i lekko zaczerwienił.
-Dobra
daj Julka tego Kocurka i zmykajcie – mówi patrząc na przestraszonego Cześka.
-Jeszcze
raz dziękuję i myślę, że to nie żaden problem – żegnam się z kotem.
-Jedźcie
już, bo się jeszcze rozmyślę – uśmiecha się.
-Dobrze,
dobrze to do zobaczenia – odpowiadam i znikamy za drzwiami mieszkania pani
Basi.
-Przemiła
kobita – mówi kiedy otwiera mi drzwi prowadzące na zewnątrz.
-Tak wiem
– śmieje się po czym słyszę dobrze mi znany głos za mną.
-Ja to
mam szczęście – mówi Karol na nasz widok po czym w myślach mówię sobie, że ja
na pewno nie.
-Cześć –
odpowiada Mateusz.
-Cześć.
Pięknie wyglądasz – szepcze mi do ucha i niegrzecznie zlewa Mateusza.
-Sorry
Karol, ale musimy już iść i tak jesteśmy już spóźnieni – łapię Matusza za rękę i
ciągnę w stronę jego samochodu.
-Okej –
odpowiada niezadowolony z tego widoku.
_________________________
Jest tam kto? Po raz kolejny przepraszamy Was, że są tak duże odstępy czasu od poprzedniego rozdziału, ale staramy się jak możemy :* Pozdrawiamy i całusy dla Was
Olivia & Victoria



