sobota, 12 marca 2016

Rozdział 7

Podchodzimy pod drzwi od mojego mieszkania. Wyciągam z torebki klucze i otwieram je.
 -Dziękuje za miły wieczór. Może wejdziesz?
  -Nie ma sprawy bardzo dobrze się bawiłem. Wiesz nie będę zawracał ci głowy przed jutrzejszym weselem-stoimy przed otwartym mieszkaniem.
 -Jak chcesz. To do zobaczenia –daje mu całusa w policzek i patrzę w jego oczy.
 - Przepraszam. Wbijam się w jego usta i obejmuje szyję rękoma. On łapie mnie za uda i wnosi do sypialni. Ściągam z niego kurtkę i wszystkie części garderoby, lecz i on nie pozostaje mi dłużny. Zostajemy w samej bieliźnie i nie odrywamy się od siebie. Całuje mnie po brzuchu ku szyi i ustom. Wplątuje palce w jego włosy i paznokcie w umięśnione plecy. Kładę rękę na jego klatce piersiowej i czuję szybkie bicie jego serca. Obracam się co sprawia, że leżę na nim. Obejmuję jego twarz i dokańczam co zaczęliśmy.

Powoli otwieram oczy i patrzę się w sufit. Dopiero po kilku sekundach orientuję się, że nie leżę w moim łóżku sama i wcale też nie z Cześkiem. Odwracam głowę w stronę Karola i widzę, że jeszcze śpi. Patrzę, więc na zegarek i widzę, że zostało mi jeszcze 30 minut do budzika. Próbuję zasnąć, ale nie mogę. Cały czas myślę o tym co się właśnie dzieje.  Patrząc na Karola widzę, że otwiera oczy i od razu się do mnie uśmiecha.
-Dzień dobry – mówi przeciągając się.
-Dzień dobry? Jak możesz być taki spokojny? – pytam podenerwowana.
-To jaki mam być? – uśmiecha się.
-No ja na przykład jestem na siebie zła. Wiesz mam takie zasady, że nie idę do łóżka z facetem, z którym znam się od bardzo niedawna, ale to przecież nic zrobić coś wbrew sobie, spoko – mówię, kiedy to on ucisz mnie.
-Jula spokojnie. Oboje wiemy, że tego chcieliśmy a poza tym zasady są po to żeby je łamać – patrzymy się na siebie.
-Cholera on nic nie rozumie – obracam się na plecy.
-To mnie uświadom – śmieje się nie wiem z czego.
-Chyba się w tobie zakochałam głupku.
-To źle – podnosi głowę i znowu na mnie patrzy. Od odpowiedzi ratuję mnie budzik, który właśnie dzwoni. Wyłączam go i otulam się kołdrą.
-Muszę już wstawać – odpowiadam i kieruję się do łazienki.
-Julka odpowiedz mi proszę – krzyczy za mną.
-Muszę iść się zbierać.

Weszłam właśnie pod prysznic i próbuję nie słyszeć tego co mówi do mnie Karol. Ciepła woda spływa po moim ciele razem z pianą. Wychodzę z kabiny i wycieram się w ręcznik. Zakładam na siebie szlafrok i niepewnym krokiem opuszczam łazienkę.
-Pozwoliłem się porządzić i zrobiłem nam śniadanie i kawę – mówi, kiedy widzi mnie w drzwiach kuchni.
-Dzięki – posyłam w jego stronę uśmiech, otwieram szafkę wyciągam z niej szklankę i napełniam ją do połowy sokiem grejpfrutowym.
-Możemy wrócić do naszej rozmowy? – pyta.
-Do jakiej rozmowy? – udaję, że nie pamiętam.
-Julka…
-No co? Dobra wiesz już, że nie lubię mówić o uczuciach a już tym bardziej o miłości. Dotąd ona dla mnie nie istniała a jednak…
-Dla mnie też, ale z dnia na dzień chyba zaczynam rozumieć czym naprawdę jest – podchodzi do mnie.
-I jeszcze mi powiedz, że od tego dnia, kiedy pierwszy raz się zobaczyliśmy – próbuję rozładować atmosferę.
-A co ty nie wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia? – pyta.
-Nie?
-A widzisz ja tak i mówię ci, że nasza do takich należy – odpowiada po czym delikatnie mnie całuję.
-Kawa nam ostygnie – przerywam nam i ruszam w kierunku stołu.
-Mogę zrobić nową – łapię mnie za nadgarstek.
-Tak, ale ja przez to nie wyrobiłabym się na umówioną może pamiętasz, idę dzisiaj na wesele – uśmiecham się.
-Już myślałem, że spędzimy razem super dzień – marudzi.
-Nawet gdybym nie szła to byśmy nie spędzili, bo pewnie poszłabym dzisiaj do pracy a później pojechałabym pewnie do rodziców, więc nie jest ci pisane – siadam na krześle obok Cześka.
-Dnia z tobą nie spędzę, ale przynajmniej spędziłem noc – szepcze mi do ucha.
-Głupek – odpowiadam cicho, ale na tyle żeby jednak słyszał.
-Może i głupek, ale szczęśliwy, że cię oswajam.
-Małego Księcia czytałeś ostatnio, że tak cytatami walisz? – pytam biorąc pierwszy łyk kawy.
-Nie??? – śmieje się, więc wiem, że kłamie.

Jemy razem śniadanie przez co zupełnie tracę poczucie czasu.
-Musisz spadać, bo nie wyrobię się  informuję go myjąc po nas naczynia.
-Wyganiasz mnie? – pyta podając mi talerze.
-Yyy… tak – odpowiadam.
-Zapamiętam sobie. A tak na serio to już spadam.

Po wyjściu Karola nie zwlekam i od razu idę do łazienki. Widok w lustrze mnie nie zadowalał, więc szybko, ale dokładnie robię to co konieczne. Należę do tych kobiet co bez problemu potrafią np. zrobić staranny makijaż czy ładną fryzurę. Dzięki temu nie muszę wydawać pieniędzy na kosmetyczki. Po pokręceniu włosów i ułożeniu w taki sposób jak sobie to zaplanowałam kilka dni temu kieruję się w stronę toaletki, aby tam zrobić makijaż. Robię to co zawsze, ale dodaję jednak trochę zmian. Staram się żeby był on niecodzienny.

 Kiedy kończę pracę nad prawym okiem i porównuję je aby były takie same nie zauważam żadnych pomyłek w nałożeniu cieni kończę już cały makijaż. Psikam się swoimi ulubionymi perfumami i pakuję je do torebki.  Przeglądam się kilkakrotnie w lustrze kiedy słyszę, że mój telefon dzwoni. Wyciągam go z torebki i odbieram.
-Zośka, hej – mówię.
-No hej, co robimy dzisiaj? – pyta.
-Yyy, to ja nic ci nie mówiłam? Dzisiaj i jutro nie ma mnie w Warszawie – informuję ją.
-Aha dobrze wiedzieć. To co takiego ciekawego będziesz robić przez ten weekend i pytanie z kim. Pewnie z Karolem – śmieje się.
-Nie, nie z Karolem z Mateuszem – odpowiadam.
-Z kim? – pyta zdziwiona.
-Z Mateuszem na pewno go kojarzysz.
-Kojarzę go bardzo dobrze – zmienia to głosu.
-Jedziemy na wesele – przerywam ciszę między nami.
-Nie mam czasu gadać, kończę papa – nie dość, że mi przerywa w środku zdania to kończy szybko rozmowę w tajemniczy sposób, co się dzieje z tymi ludźmi.

Pakuję karmę Czecha i jego ulubioną zabawkę, bo przez moją nieobecność zamieszka sobie u pani Basi. Zawieziemy go kiedy będziemy jechać, bo to po drodze. Widzę po nim, że wcale tego nie chce bo pląta mi się pod nogami i łazi za mną krok w krok.  Kiedy jestem już na pewno gotowa słyszę, że do drzwi ktoś puka. Wiem, że kimś tym na pewno jest Mateusz. Poruszając się odważnym krokiem w dość wysokich bytach idę otworzyć.
-Wow. Wyglądasz ślicznie – odpowiada na mój widok.
-Cześć i dziękuję. Starałam się żeby tak to wyglądało – witam się z nim i czuję od niego mocną woń perfum.
-Powiem tylko, że ci wyszło – uśmiecha się do mnie.
-Jeszcze raz dziękuję – zamykam za nim drzwi po wpuszczeniu go do środka. 
-Ja tylko zabiorę Czecha i możemy wychodzić – odpowiadam zamykając okno w kuchni.
-Spokojnie nie musisz się spieszyć, pomogę ci – proponuję.
-Dziękuję, znowu – uśmiecham się.
-Daj spokój to ja dziękuję, że w ogóle ze mną idziesz przez to nie wyjdę na pokrakę przed całą rodziną – mówi.
-Trzeba sobie pomagać.

Jesteśmy już pod blokiem pani Basi, gdzie pod moją nie obecność zamieszka Czesiek. W drodze proszę żebym nie spotkała się z Karolem. W sumie to nie wiem dlaczego, po prostu nie chcę. Mateusz uparł się, że pójdzie ze mną i mimo protestów nie uległ. Teraz to już tym bardziej nie chcę spotkać się z Karolem. Potem będzie mi docinał, ja już go znam. Wchodzimy do budynku i jak na razie nie spotkaliśmy siatkarza, dzwonię dzwonkiem po czym drzwi zostają otwarte i widzimy w nich panią Basię.
-Dzień dobry – witam się z nią a następnie Mateusz całuję jej dłoń.
-Julka co to za młodzieniec? – pyta uśmiechając się.
-Kolega z pracy – informuję przez śmiech.
-Bardzo przystojny kolega z pracy – dodaje starsza pani.
-Dziękuję – Mateusz się zawstydził i lekko zaczerwienił.
-Dobra daj Julka tego Kocurka i zmykajcie – mówi patrząc na przestraszonego Cześka.
-Jeszcze raz dziękuję i myślę, że to nie żaden problem – żegnam się z kotem.
-Jedźcie już, bo się jeszcze rozmyślę – uśmiecha się.
-Dobrze, dobrze to do zobaczenia – odpowiadam i znikamy za drzwiami mieszkania pani Basi.
-Przemiła kobita – mówi kiedy otwiera mi drzwi prowadzące na zewnątrz.
-Tak wiem – śmieje się po czym słyszę dobrze mi znany głos za mną.
-Ja to mam szczęście – mówi Karol na nasz widok po czym w myślach mówię sobie, że ja na pewno nie.
-Cześć – odpowiada Mateusz.
-Cześć. Pięknie wyglądasz – szepcze mi do ucha i niegrzecznie zlewa Mateusza.
-Sorry Karol, ale musimy już iść i tak jesteśmy już spóźnieni – łapię Matusza za rękę i ciągnę w stronę jego samochodu.

-Okej – odpowiada niezadowolony z tego widoku. 

_________________________

Jest tam kto? Po raz kolejny przepraszamy Was, że są tak duże odstępy czasu od poprzedniego rozdziału, ale staramy się jak możemy :* Pozdrawiamy i całusy dla Was 
Olivia & Victoria 

1 komentarz: