sobota, 30 stycznia 2016

Rozdział 5

Po spacerze z Karolem ponownie wracamy do galerii. On po swój samochód, a ja idę, bo jestem umówiona z Zośką do kina. Idziemy śmiejąc się i żartując. Lubię jak mnie rozwesela, jak mówi mi swoje śmieszne sytuacje z życia, a ma ich naprawdę sporo.
-Przedstawić cię Zośce? – spytałam, kiedy wchodzimy do galerii.
-Z wielką chęcią ją poznam – powiedział i jeszcze przez chwilę dotrzymywał mi towarzystwa.
-Muszę ci powiedzieć, że cieszę się, że przyszedłeś dzisiaj do mnie i rozweseliłeś mi dzień, dziękuję – powiedziałam, gdy dochodziliśmy do sklepu, gdzie pracuję Zośka.
-Ty za coś dziękujesz? – spytał śmiejąc się.
-Trochę mnie już znasz. Masz rację ja nie za często dziękuję, częściej czegoś chcę – przyznałam.
-Ale jak pierwszy raz cię zobaczyłem, wtedy przed blokiem wydawałaś mi się inna – powiedział.
-Bardziej łatwa? – zapytałam z ciekawości.
-Nawet przez chwilę tak o tobie nie pomyślałem – mówił podenerwowany.
-No przecież wiem, za grzeczny jesteś – oznajmiłam poprawiając mu koszulę, którą miał na sobie.
-Wcale, że nie. To ty mnie tak zmieniasz – oburzył się.
-Ja? Przecież ja nie mam wpływu na tak dużego mężczyznę – śmiałam się.
-Uwierz mi, że masz – pokiwał głową i uśmiechnął się do mnie.
Dochodzimy już powolnym krokiem do sklepu, w którym miałam zobaczyć się z Zośką, ona jednak wyszła mi naprzeciw i spotkaliśmy ją zaraz przed schodami.
-Ile można na ciebie czekać? – pyta na mój widok.
-Tyle ile to będzie konieczne. Karol to jest Zośka. Zośka to jest Karol – przedstawiłam ich.
-Miło mi cię poznać – odpowiedział Karol podając jej rękę na przywitanie.
-Siema, mi również. Ile ty masz wzrostu, kurcze strasznie wysoki jesteś – mówiła patrząc na niego z uśmiechem na ustach.
-Są wyżsi – oznajmił po czym uśmiechnął się pod nosem.
-To co Karol dzięki ci za dzisiaj, aha i sorry, że zepsułam ci plany dotyczące tego pocałunku, ale ja tak już mam. Znowu ci dzisiaj dziękuję, ja nie wiem co się ze mną dzieje – popatrzyłam na Zośkę, która poprawiała sobie włosy.
-Daj spokój to nic takiego – odpowiedział i pocałował mnie w policzek na pożegnanie – Zadzwonię do ciebie późnej, ok?
-Ok – odpowiedziałam a on pożegnał się z Zośką i poszedł w swoim kierunku. 
Siedzimy już w sali kinowej. Nie ma już dużo ludzi, ale to nawet i lepiej. Nie lubię, kiedy w kinie jest tłoczno.
-A teraz jak mamy chwilę to kto to jest i skąd go znasz? – spytała patrząc na mnie.
-Ale, że Karola? – spytałam nie pewnie.
-No tak – przytaknęła.
-Uderzyłam go drzwiami kilka dni temu jak wychodziłam z bloku i tak go poznałam – streściłam.
-Ty to zawsze masz szczęście – odpowiedziała.
-No wiem – kończymy już rozmowę, kiedy widzimy jak kończą się reklamy i zaczyna film.

Jestem już w domu. Film był dobry, ale widziałam lepsze. Właśnie kończę brać prysznic, kiedy słyszę mój dzwonek. Przypominam sobie, że Karol obiecał mi, że do mnie zadzwoni. Zakładam na siebie ręcznik i i odbieram telefon.
-Obudziłem cię? -  pyta, gdy słyszy mój głos.
-Nie, właśnie kończę brać prysznic – odpowiadam.
-Wiem, kiedy zadzwonić – śmieje się.
-Bardzo śmieszne – odpowiadam – Co tam u ciebie Karolku?
-A u ciebie Juleczko? – wspominałam jak nie lubię, kiedy tak się do mnie mówi.
-Tylko nie tak, mówiłam ci – odpowiadam.
-Dobra, mam dla ciebie propozycję, a w zasadzie mi nie możesz odmówić. Może wpadniesz jutro do mnie? Jeszcze u mnie nie byłaś, więc pomyślałem, że może cię zaproszę.
 -Wiesz co jutro muszę iść do pani Basi, więc może ja o 12 będę w waszym bloku, a gdzieś o 13 ty podejdziesz pod drzwi pani Basi i pójdziemy do ciebie- odpowiadam poprawiając ręcznik.
-Ok, dobra to do jutra i dobranoc.
 -Dobranoc.
 Budzę się słysząc dzwonek telefonu. Przecieram oczy i sięgam po urządzenie leżące na szafce nocnej. -Halo?- odbieram i mówię zaspanym głosem.
-Cześć Julka, Mateusz z tej strony. Obudziłem cię? Przepraszam…
 -Nie, spoko i tak muszę wstawać, a o co chodzi?
 -Sorry, że tak z rana, ale bałem się, że masz plany na dzisiaj. Chciałem się spytać czy chciałabyś ze mną iść na wesele mojego kuzyna?
 -Yyy…. -Jeśli nie to zrozumiem- słyszałam smutek w jego głosie.
-Nie bardzo chętnie się wybiorę z tobą tylko kiedy jest?- nie miałam nic przeciwko tej propozycji.
 -W tą sobotę. Wiem, że późno ci to mówię, ale wahałem się czy mam cię zaprosić, bo myślałem, że odmówisz- smutek przerodził się w entuzjazm.
-Okej, dam radę coś przyszykować. Dziękuje za zaproszenie i obmówimy szczegóły jutro w pracy, dobra?
 -Spoko i to ja dziękuję, że się zgodziłaś. Papa i do jutra.
-Paaa.
Powoli zwijam się z łóżka i wchodzę do łazienki, wykonać poranną rutynę.

 Później idę do kuchni i przygotowuję śniadanie, które zaraz spożywam. Siadam na kanapie i biorę do ręki telefon, na którym widnieje 11.03, więc postanawiam, że włączę komputer i poszukam jakiejś sukienki na wesele. Zdecydowanie za późno się o tym dowiedziałam, ale ja potrafię szybko się decydować. W moje oko wpada piękna szara sukienka, która po kilku minutach jest już zamówiona. Zadowolona z siebie wstaje z kanapy i szybko zbieram się na odwiedziny pani Basi i Karola.

O równej 12 jestem przed drzwiami starszej pani. Po otwarciu drzwi zaprasza mnie na herbatę. Nie odmawiam i już po kilku minutach razem pijemy ciepły napój. Komentujemy ostatni odcinek naszego ulubionego serialu po czym orientuję się, że jest już 12:55.
-Już ta godzina? – pytam zrywając się z krzesła.
-No tak 12:55 – mówi patrząc na zegarek ścienny.
-Niestety muszę już iść. Przepraszam, że dzisiaj tak krótko, ale mam jeszcze jedno spotkanie, w zasadzie to odwiedziny kolegi – odpowiadam ubierając się.
-Spokojnie, jestem ci wdzięczna, że tak regularnie mnie odwiedzasz i nie pozwalasz, żebym umarła z nudów – uśmiecha się do mnie.
-Zapewniam panią, że na pewno nie przestanę – odpowiadam i żegnam się z nią.
Powoli wychodzę schodami na górę i widzę jak Karol zbiega z nich. Na mój widok zwalnia i uśmiecha się promiennie. Kiedy jest obok mnie daje mi całusa w policzek, a ja czuję zapach jego męskich perfum.
-Co będziemy robić? – pytam.
-Mam zamiar coś z tobą ugotować, a potem oglądnąć może jakiś film. Co ty na to?
-Fajnie, ale proszę, nie żadne romantyczne, rzygam nimi – mówię poprawiając okulary.
-Nie musisz dwa razy powtarzać – odpowiada i uśmiech się do mnie.
-A jakieś piwo masz? – spytałam i widzę jak dziwi się na moje pytanie.
-Jakieś na pewno się znajdzie. Serio pijesz piwo i nie lubisz romantycznych filmów?  - pyta.
-No jasne. Oglądnę jeszcze jakiś mecz, ale szczerze ci powiem, że siatkówki jeszcze nie – z naciskiem na „jeszcze”.
-Myślałem, że takich dziewczyn nie ma – odpowiada.
-No widzisz, a jednak jestem.
Śmiejemy się po czym Karol zatrzymuję się i wyciąga z kieszeni klucze. Otwiera drzwi i wpuszcza mnie jako pierwszą. Wchodzę w głąb mieszkania i widzę przytulne pomieszczenia mogę nawet stwierdzić, że lepiej urządzone od moich. Najwyraźniej mamy inne style, ale jego jak najbardziej mi się podoba. Po rozpłaszczeniu się zaprasza mnie do salonu, a sam kieruję się do kuchni i przynosi nam po szklance soku pomarańczowego.
-Dziękuję bardzo – odpowiadam i biorę szklankę do ręki.
-Bardzo proszę. To co gotujemy? – pyta siadając obok mnie.
-Jakieś propozycję? – wiem, że nie odpowiada się pytaniem na pytanie, ale mam w zwyczaju łamać te stwierdzenia.
-Jakimś super kucharzem nie jestem, więc może spaghetti – proponuję.
-Jak dla mnie super – zgadzam się.
Kierujemy się razem do kuchni. Karol włącza radio i w całym mieszkaniu można usłyszeć najnowsze hity Eski. Zabieramy się do zrobienia obiadu. Zazwyczaj idzie to sprawnie, ale z nim jest to udręka. Mogę porównać to do kąpieli Cześka. Zdecydowanie.
-Dlaczego ta woda się nie gotuję? – pyta mnie patrząc na zawartość naczynia.
-Może dlatego, że nie włączyłeś tego palika – odpowiadam patrząc na niego.
-W moim przypadku stwierdzenie, że można przegotować wodę mija się z prawdą – śmiejemy się.
-Nawet jakbym chciała zaprzeczyć to mam na to dowody, sorry – odpowiadam i włączam palnik.
Nareszcie kończymy. Przez Karola dwa razy więcej musieliśmy czekać na makaron przez co przygotowany wcześniej sos ostygł. Po ugotowaniu makaronu ponownie musieliśmy podgrzać sos. Jednym słowem masakra. Możemy już usiąść do wcześniej przygotowanego stołu i zajadać się spaghetti.
-Jak na nas to nawet dobre – mówię kończąc jeść.
-Chyba jak na takiego pomocnika jak ja – poprawił mnie.
-Ok, nie będę się kłócić – odpowiadam a on śmieje się pod nosem.
Kiedy skończyliśmy jeść brudne naczynia włożyliśmy do zmywarki i z piwami udaliśmy się przed telewizor. Wybraliśmy jakiś film i zaczęliśmy oglądać. Z początku zaciekawił mnie, aż tak, że nie zauważyłam, że wypiłam już całe piwo. Kolejne akcje filmu były już nudne i zdziwiło mnie to jak początek może być tak dobrze nakręcony, a już środek tak spieprzony.
-Powiem ci, że film nie powala – ciszę przerywa Karol.
-Masz rację, nie oszukujmy się – popieram go.
-To co robimy? – pyta.
-Nie wiem, ale zawsze możemy pogadać – odpowiedziałam.
-Ok. Jakieś plany na weekend? – pyta.
-Czy mam jakieś plany… Zapomniałabym tak i raczej nie do odwołania, idę na wesele – mówię poprawiając włosy.
-Tak? Ktoś bliski?
-W zasadzie to go nie znam, bo o tym, że w ogóle idę dowiedziałam się dopiero dzisiaj rano. Kuzyn kolegi z pracy się żeni, więc będę towarzyszyć Mateuszowi – odpowiadam.
-Z nim? – dziwi się.
-No tak, a coś w tym dziwnego. Przyjacielska przysługa.
-Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się dziwny – miesza się.
-Nie znasz go, jest spoko – bronię go.
-Przepraszam nie powinienem tak mówić – uśmiecha się do mnie.
-Spoko, zazdrość rozumiem – wbijam palec w jego bok.
-Zazdrość? Co to jest w ogóle? – śmieje się.
-Już nie udawaj – patrzy się na mnie śmiejąc się.
-Ale ja nie udaje, wcale nie jestem zazdrosny – mówi przedrzeźniając się ze mną.
-Jesteś…
-Nie jestem – protestuje.
-Jesteś – powtarzam po czym on zaczyna gilgotać mnie po brzuchu jakby wiedział, że to mój czuły punkt. Ze śmiechu nie orientuję się, że siedzimy na podłodze, a mówiąc dokładnie to ja między nogami Karola próbując się bronić. On przestaje, kiedy nasze twarze dzielą centymetry. Próbuje zachować zimną krew, ale on mi tego nie ułatwia. W ostateczności oddalam się od niego i delikatnie klepie po policzku.
-Oj Karolku tak łatwo to ze mną nie jest – odpowiadam – Chyba, że to ja całuję – siadam na kanapę.
-Zdaje sobie z tego sprawę – uśmiecha się pod nosem.
Po 2 godzinach zbieram się już do domu. Karol obiecał mi, że odprowadzi mnie do samochodu, więc idzie ze mną. Jesteśmy już na parkingu i mimo tego, że jest strasznie zimno chce mi się z nim gadać jak najdłużej.
-To co, chyba muszę już jechać – odpowiadam po chwili ciszy między nami.
-Tak, ale przemyślałem sobie wszystko na szybko i wiesz co?
-Co? – pytam.

-Ja też muszę się porządzić między nami i dlatego… - milczy i całuje mnie namiętnie. 
-To mi się podoba - odpowiadam i wracam do całowania.

_________________________

Jest 5 <3 Niestety, ale nasze ferie właśnie dobiegają końca :( rozdziały będą na blogu rzadko, ale zrobimy wszystko co w naszej mocy żeby były. Nie jesteśmy w stanie pisać ich co dwa dni jak robiłyśmy to dotychczas, bo w dni szkoły się nie widzimy ;( Zostańcie jednak z nami i tym którzy zaczynają ferie życzymy dobrej zabawy i odpoczynku. Pamiętajcie, że wasze komentarze dają nam dużo radości, więc jeśli możesz napisz kilka wyrazów,a my będziemy się cieszyć <3 Całusy :*
Olivia & Victoria 

wtorek, 26 stycznia 2016

Rozdział 4

(…)  Kiedy doszliśmy pod mój blok jeszcze trochę rozmawialiśmy.
-Dobrze się bawiłam, ale jutro muszę iść do pracy, więc chyba się nie spotkamy – powiedziałam stojąc naprzeciw niego.
-Ty do pracy, a ja na siłownię – zrobił smutną minę.
-Szara codzienność, ale i tak dziękuję ci za dzisiaj było śmiesznie i można powiedzieć, że coś tam już umiem.
-No wiadomo, dobry nauczyciel - i do tego też skromny pomyślałam.
-No to co do zobaczenia – mówiłam myśląc co teraz zrobi.
-Mam nadzieję, że do zobaczenia – odpowiedział i tym razem dał mi całusa w policzek i odszedł w swoim kierunku.
Jeszcze przez chwilę patrzyłam jak odchodzi, a kiedy on nagle się odwrócił pomachałam mu i weszłam do bloku.

Obudził mnie dźwięk budzika. Wstałam z uśmiecham na ustach, gdyż miałam wrażenie, że będzie to dobry dzień. Poszłam do kuchni, żeby zaparzyć sobie kawę, ale poczułam jak kot ociera mi się o nogi, więc wzięłam jego miskę i nasypałam do niej karmy po czym zajęłam się sobą. Wyciągnęłam z szafki mikser i wysoką miskę. Zajrzałam do lodówki, aby sprawdzić czy mam to co szukam. Sięgam po jeden z głównych składników jakim jest jogurt truskawkowy, a z półki obok biorę płatki owsiane. Miksuję wszystko i dodaję orzechy włoskie oraz inne owoce. Siadam do stołu z miseczką śniadania i kubkiem kawy. Po zjedzonym posiłku kieruję się do pokoju po jakieś ubrania, w które się przebrałam. 

Wchodzę do łazienki myję zęby, maluję się, psikam ulubionymi perfumami i wychodzę z pomieszczenia. Pakuję najpotrzebniejsze rzeczy do worka, zakładam buty i wychodzę z mieszkania. Biorę do ręki klucze od samochodu i go otwieram. Jadę jakieś 10 minut i jestem na miejscu.  Zostało mi jeszcze trochę czasu do rozpoczęcia zmiany, więc odwiedzam moją przyjaciółkę, która pracuję w sklepie obok.
- Cześć Zocha – mówię po czym przytulam się do niej.
-Hej. Co ty tu robisz? – spytała na mój widok.
-Przyszłam się z tobą zobaczyć, bo dawno się nie widziałyśmy – uśmiecham się do niej.
-No to prawda. Do kin wchodzi fajny film, więc możemy się razem wybrać. Dawno nigdzie nie wychodziłyśmy – proponuje.
-Spoko, może być nawet po pracy.
-Ok, to napiszę ci w sms’ie kiedy – mówi uśmiechając się.
-Ok, a teraz zmykam. Papa – żegnam się z nią i wychodzę.
Wchodzę do środka i widzę jak Mateusz na mój widok się uśmiecha. Odwzajemniam uśmiech i podchodzę do niego. Witam się z nim i zaczynamy rozmawiać.
-Jak ci minął dzień wczoraj? – pyta żeby rozwinąć jakikolwiek temat.
-Bardzo dobrze, a tobie?
-No nawet, nawet. Miałem dzwonić do ciebie zadzwonić i zapytać cię,  czy nie poszłabyś ze mną gdzieś – mówi idąc ze mną na zaplecze.
-No, chyba nic z tego, bo wczoraj miałam cały dzień zajęty – tłumaczę otwierając szafkę.
-No to dobrze, że nie zadzwoniłem – uśmiecha się opierając się o moją szafkę.
-Ale możemy kiedyś iść – mówię patrząc ukradkiem oka na niego.
-Serio? Będę trzymał cię za słowo – odpowiada dziwnie ucieszony.
-Idź, sprawdź czy ktoś przyszedł – powiedziałam zakładając fartuch – Ja za chwilę do ciebie dojdę.
-Ok, ok.
Zamknęłam już za sobą szafkę, kiedy ktoś wysłał mi wiadomość.

Jak tam twoja szara codzienność? U mnie ciężko :( przewalałam kilogramy na siłowni (męczące)

Nie wiem dlaczego, ale cieszę się, że do mnie napisał i bez zwlekania u odpisuję.

Biedactwo :( ja właśnie zaczynam zmianę i przede mną najgorsi klienci. Pewnie nie wiesz, ale dzielą się oni na różne grupy. Przy najbliższym spotkaniu ci opowiem :) trzymaj się jakoś na tej siłowni, ale ja na twoim miejscu na pewno bym nie wytrzymała :D musze kończyć, chociaż wcale mi się nie chce :(

Odpisałam mu i na wszelki wypadek (gdyby odpisał) biorę telefon ze sobą. Nie wiem co on ze mną robi, ale zmienia moje przywileje. Wychodzę z zaplecza z uśmiechem na twarzy i tak jak zawszę staję za ladą. Kolejne godziny spędzam przed kasą przyjmując znane mi już na pamięć różne rodzaje kaw. Nic ciekawego się nie dzieje. Od czasu do czasu zamieniam zdanie z Mateuszem i chyba to jedyne co zabija nudę. Przyjmuję zamówienie od zapracowanej pani i widzę kątem oka Karola. Myślę, że tylko mi się zdaje i, że z jego powodu już mam zwidy, ale to on. Podchodzi do kasy i uśmiecha się do mnie.
-Dzień dobry, co mogę podać – mówię uśmiechając się do niego jak do nikogo innego.
-Dzień dobry, nie wiem czy dobrze trafiłem, ale szukam pewnej dziewczyny.
-Myślę, że mogę panu pomóc.
-Właśnie jest bardzo podobna do pani i ma na imię Julka – puszcza w moją stronę szczery uśmiech.
-Tak myślę, że to ja. Co ty tu robisz? – spytałam.
-Przyszedłem pokolorować ci szarą codzienność – odpowiedział nachylając się nad kasą po czym pocałował mnie w policzek.
-Zdecydowanie jesteś najweselszym klientem w dzisiejszym dniu – mówię poprawiając włosy.
-Ja dzisiaj też spotykam tylko smutne twarze, nie wiem dlaczego, ale Warszawa dzisiaj smutna. Jestem, więc tutaj, żeby coś na to poradzić. Co powiesz na sushi zaraz po pracy? – zaproponował.
-Sushi? No nie wiem, ale w sumie nie mam żadnych planów, więc czemu nie – uśmiechnęłam się.
-Ile musisz tu jeszcze siedzieć? –zapytał.
-Chwila – patrzę na zegarek – Jakieś 10 minut – odpowiadam, gdy widzę na wyświetlaczu 17:50.
-Ja to wiem kiedy przyjść – mówi siadając na krześle niedaleko kasy – Poczekam tu na ciebie.
-Dobra. Ja poproszę Mateusza to może uda mi się już teraz wyjść – uśmiecham się do niego i idę w stronę Matiego.
Mateusz siedzi na zapleczu i robi coś na telefonie.
-Mati mogę mieć do ciebie prośbę? – pytam podbiegając do niego i siadając obok jego krzesła.
-Zależy jaką? – chowa telefon do kieszeni spodni i patrzy na mnie.
-Zastąpisz mnie na te 10 minut? – pytam robiąc swoje najsłodsze oczy.
-No nie wiem, już kiedyś cię zastąpiłem i nie wynagrodziłaś mi tego.
-Obiecuję, że tym razem będzie inaczej. Możesz mnie prosić o co tylko chcesz, no proszę.
-Ok, ok. Idź – powiedział i uśmiechnął się do mnie.
-Dzięki, dzięki – daje mu buziaka w policzek po czym ściągam fartuch i wrzucam go do szafki.
-Cześć – krzyczy za mną a ja mu macham i wychodzę.
Widzę jak Karol wstaje z krzesła i podchodzi do mnie.
-Możemy iść – oznajmiam i uśmiecham się do niego.
-Super – odpowiada.
Wychodzimy ze Starbucks’a i kierujemy się do restauracji nie daleko. Wchodzimy do środka i zajmujemy miejsca przy jednym ze stolików. Kelnerka przynosi menu, z których wybieramy sobie rodzaje surowej ryby.
-Dlaczego mnie tak wszędzie zapraszasz?- pytam z ciekawością w głosie.
-Bo cię lubię… Bardzo cię lubię i lubię też przybywać w twoim towarzystwie. A ty nie?
-Też cię lubię, ale znamy się chyba od 4 dni, więc nie mogę nic więcej powiedzieć- spuszczam głowę i zaciskam wargi.
-Nie mówię też, że wiesz… Dobra zmieńmy temat- zawstydził się.
-Że ci się podobam? Że się założyłeś z kolegami z drużyny, że zaliczysz pierwszą lepszą dziewczynę?- mówiłam opierając głowę o ręce i patrząc mu prosto w oczy z uśmiechem na ustach.
-Czemu tak mówisz? Jesteś ładną dziewczyną i co w tym złego, że chciałbym z tobą być? Znaczy ten… no…
-Być ze mną?- zaśmiałam się.
-A jeśli nawet to co w tym złego? – spytał.
-To, że znasz mnie 4 dni?!
-No, ale cię znam, nie? I chcę poznać- słodki był jak się tak bronił.
-W takim razie, dlaczego mnie nie pocałujesz? –zapytałam wprost.
-Zawsze taka jesteś? – spytał zdziwiony. Myślę, że nie wiedział co powiedzieć.
-To znaczy jaka?
-No… odważna – odpowiedział.
-Gdybym była bardzo odważna to teraz wstałabym z krzesła, nachyliłabym się nad stołem i zrobiłabym o tak – mówiłam po czym zrobiłam to co mu wymieniałam.
Lekko musnęłam jego usta, aby nie pozwolić mu na więcej następnie dałam mu jeszcze całusa w policzek.
-Nic nie powiesz? – usiadłam na swoim miejscu.
-Czy nic nie powiem? Zdziwiłaś mnie – powiedział, a ja starłam z jego policzka moją czerwoną szminkę.
-Ale mam nadzieję, że cię nie przestraszyłam?
-Nie, no co ty, ale zwykle to ja całuję pierwszy – mówił rumieniąc się.
-W takim razie natknąłeś się na coś niezwykłego – skromna ja.
-Z każdym dniem to wiem – odpowiedział. 
Po zjedzonym posiłku wyszliśmy z galerii i poszliśmy się przejść.
-Dlaczego nic nie mówisz? – zapytałam myśląc, że coś między nami zepsułam.
-Układam sobie tekst w głowie – przyznał się i zaśmiał.
-Aha to dam ci jeszcze trochę czasu – uśmiecham się do niego.
-Już. Ty się odważyłaś to ja też nie będę dłużny. Tylko mi nie przerywaj, bo zapomnę, ok?
-Jasne.
-Powiem ci szczerze, że kompletnie nie umiem cię rozgryźć, ale nie myśl, że to źle. Jesteś chyba pierwszą dziewczyną, która mnie nie chce. W sensie, bo ja piszę do ciebie i spotykam się z tobą, żeby cie oswoić, a jak działam według planu to ty nagle mnie całujesz. Zaskakujesz mnie tym i przez to nie wiem co powiedzieć. Gdyby to było nasze któreś tam spotkanie to pewnie po pocałunku w romantycznym miejscu, a nie na sushi powiedziałbym cie po prostu, że cię no… - przerwał.
-Że co? – spytałam zatrzymując go rękami o klatkę piersiową.
- Że cię kocham  - złapał mnie za ręce.
-To dlaczego nie powiesz? – słowa przechodziły mi przez gardło bez żadnego skrępowania.
-Bo nie mogę przewidzieć twojej reakcji – głaskał mnie kciukiem po zimnej dłoni.
-Sama nie wiem jaka będzie moja reakcja, więc może najpierw mnie poznaj, a później wyznawaj miłość- zaśmiałam się.
-Dobrze. Mogę ci powiedzieć tylko, że jak cię zobaczyłem po raz pierwszy przed blokiem to mnie skrępowałaś twoim głosem, wyglądem i zachowaniem.
-Czyli tak tłumacząc na język dziewczyn, po prostu się zauroczyłeś?
-Tak – przyciągnął mnie za ręce i objął swoimi ramionami. 

_______________________

Hej :) No i Karol i Julia się syknęli :p ale czy będą razem? Zobaczycie w kolejnych rozdziałach :D pamiętajcie o komentarzach <3
Olivia & Victoria

niedziela, 24 stycznia 2016

Rozdział 3


Kolejny dzień rozpoczynam wizytą u pani Basi. Parkuję auto przed blokiem o równej 12. Wysiadam z samochodu i wrzucam klucze do torebki, z której następnie wyciągam swoje czarne okulary z powodu wady wzroku. Otwierając drzwi do budynku i ku mojemu zaskoczeniu widzę schodzącego po schodach Andrzeja.
-Cześć Andrzej – powiedziałam kiedy był już obok mnie.
-Julka? - spytał – Przepraszam przez te okulary kompletnie cię nie poznałem. Nie żebyś w nich brzydko wyglądała, ale zapamiętałem cię bez nich.
-Spoko, co ty tu robisz? - zapytałam zdziwiona.
-Wracam od Karola.
-To on tu mieszka? - zaskoczył mnie tym.
-No tak. Na przedostatnim piętrze. Papla cały czas o waszym dzisiejszym spotkaniu i jaki to będzie super dzień – mówił uśmiechając się do mnie.
-Spotykamy się dzisiaj, bo idziemy na kręgle.
-Już wszystko wiem, Karol mnie wtajemniczył- ponownie posłał mi uśmiech.
-Nie skomentuję tego. Przepraszam cię, ale muszę już iść. Fajnie było cię spotkać – mówię dzwoniąc do drzwi pani Basi.
-Mi również. Papa i miłego wieczoru, nie daj sobie wejść na głowę.
-Spokojnie – odpowiedziałam po czym on zbiegł po schodach i znikł za drzwiami wyjściowymi.
Kiedy czekałam, aż starsza pani otworzy mi drzwi dziwiłam się, że to wszystko tak się potoczyło. Uderzyłam Karola drzwiami i po tak krótkim czasie idę z nim na randke. Co? Co ja mówię, nie na pewno nie na randkę, tylko na spotkanie kumpli. Tak to można nazwać.
-Julka, słońce jak dobrze cię widzieć – mówi pani Basia po otwarciu drzwi.
-Dzień dobry. Tak jak obiecałam, jestem. Mam nadzieję, że moje obiecane pierogi na mnie czekają – powiedziałam wchodząc do środka i zdejmując ze siebie kurtkę, szalik i czapkę.
-Co jasne. Za chwilę wrzucimy je do wody i będziesz się mogła zajadać – uśmiecha się do mnie.
-Specjalnie zjadłam małe śniadanie – razem się zaśmiałyśmy.
-W takim razie zapraszam cię do kuchni, zrobimy sobie herbatkę i poopowiadasz mi co tam u ciebie – gestem ręki zaprosiła mnie do pomieszczenia.
-Z wielką chęcią.



Przez kolejne 2 godziny rozmawiałyśmy na różne tematy.
- Miło nam się rozmawia, ale o 18 jestem umówiona, więc muszę się już zbierać- chciałam już wstać z krzesła, lecz pani Basia szybko zadała mi pytanie.
-Ojej, a to z kim się umówiłaś?
-A z takim jednym… Może pani kojarzy mieszka na przedostatnim piętrze, wysoki szatyn, Karol się nazywa.
-Aha, pamiętam. Jak jeszcze mi nie pomagałaś często to on robił mi zakupy. Miły młodzieniec z niego. A wiesz, że on jest sławny? Pani Jasia z naprzeciwka mi powiedziała! Wpisz w tych Internetach Karol Kłos to wszystko ci wyskoczy – powiedziała pokazując na mój telefon i poprawiając okulary.
Byłam zdziwiona, że ktoś taki chce się dzisiaj ze mną spotkać. Po pożegnaniu się i wyjściu z bloku postanowiłam, że jeszcze przed spotkaniem z Karolem pójdę na zakupy. Dawno czegoś nowego sobie nie kupiłam, a korzystając z tego, że teraz mam chwilkę wybiorę się do galerii. Podczas gdy byłam w drodze do Złotych Tarasów przeszło mi przez myśl, że specjalnie dla niego jadę na te zakupy. Zauważyłam, że od naszego pierwszego spotkania chcąc, nie chcąc myślę o nim. Muszę się opamiętać. Przestań! Dobra, jestem pewna, że jak wejdę do jakiegokolwiek sklepu zapomnę i dam odpocząć myślom. Jestem właśnie w pierwszym sklepie i zastanawiam się jaki kolor Karol lubi najbardziej. Co ja w ogóle robie? Kupie to co mi się podoba, a nie to co według mnie dla niego będzie ładne. Przez cały pobyt w sklepie trzymałam się tego stwierdzenia. Przynajmniej starałam. Tak naprawdę to nic szczególnego nie chciałam kupić, więc kiedy nic mi się nie podobało byłam już w drodze do wyjścia, lecz moją uwagę przyciągnęła piękna czarna torebka. Zapominam, więc o wyjściu, zabieram z półki torebkę i kieruję się do kasy. Jak każda kobieta, gdy stoi w kolejce ogląda to co stoi przy kasie i ja do takich należę. Wzięłam do ręki błyszczące kolczyki, które bardzo mi się spodobały, więc postanowiłam je kupić. Przechodzę jeszcze po kilku sklepach i przy okazji sprawdzam godzinę na telefonie. Widzę, że jest już 16:55. Zaczynam panikować. Zupełnie straciłam poczucie czasu, więc nie zwlekając opuszczam budynek. Kiedy siedzę już na miejscu kierowcy ponownie wyciągam telefon i sms’em wysyłam Karolowi mój adres. Po kilku minutach słyszę jak telefon wibruję. 

Dzięki :* Mam nadzieję, że będziesz się ze mną dobrze bawić i, że po tym spotkaniu jeszcze się zobaczymy. Karol <3 (jak w Starbucksie :D)

Uśmiecham się do ekranu i orientuję, że to dziwnie wygląda. Momentalnie przestaję. Po 10 minutach jazdy jestem już w mieszkaniu. Napełniam miseczkę Cześka karmą i zajmuję się sobą. Biorę ubrania z szafy i biegnę z nimi do łazienki. Biorę szybki prysznic, suszę włosy i lekko podkręcam je na lokówce. Biorę telefon do ręki i uświadamiam sobie, że zostało mi 10 minut, więc zabieram się za makijaż. Nakładam podkład na całą twarz, maskuje moje niedoskonałości korektorem i utwierdzam wszystko pudrem. Nakłam na oczy bazę i jasne cienie. Robię kreskę czarną kredką i rozcieram ją pędzlem. Zostaje przy oczach i maluje moje rzęsy tuszem, gdy nagle w całym mieszkaniu słychać pukanie do drzwi. Kot podchodzi do drzwi i zaczyna miauczeć a ja z maskarą w ręku biegnę, żeby je otworzyć. Uświadamiam sobie, że jestem w samym ręczniku, ale mimo tego nogą lekko posuwam Cześka i wpuszczam gościa.
-Cześć, sorry ale trochę nie wyrobiłam się w czasie i nie zdążyłam się wymalować ani ubrać jak widzisz -otwieram szerzej drzwi, aby mógł wejść.
-Spoko, ładnie wyglądasz- mówi wchodząc do mieszkania uśmiechając się pod nosem.
-Taaaa… Rozgość się w salonie a ja się ogarnę – odpowiedziałam pokazując na siebie.
Poszłam szybkim krokiem do łazienki i dokańczałam swój makijaż, gdy nagle Karol zawołał.
-To twój kot?
-Tak. Czesiek się wabi.
-Fajny… Chodź tu kici, kici- woła go a ja uśmiecham się do drzwi od łazienki.
-Gdzieś tam jest ktoś, kto jest stworzony dla mnie… Albo kot, który czeka na to, aż go przygarnę. Czesiek się doczekał.
Konturuję twarz, rozświetlam i maluję usta. Zakładam strój i wychodzę z pomieszczenia.

-To Czesiek jest przybłędą? -pyta nie patrząc na mnie tylko na siedzącego obok niego kota.
-Tak znalazłam go przed moim blokiem -przekładam rzeczy do mojej nowej torebki.
-Ty już? Tak szybko? Ślicznie wyglądasz!
-Dziękuje. Zakładam płaszcz i możemy wychodzić- informuje go.
Biorę z komody klucze i wychodzimy z mieszkania. Schodzimy po schodach i opuszczamy budynek. Karol prowadzi do swojego Mercedesa i otwiera mi drzwi od strony pasażera, a on kierowcy.
-Dlaczego nie powiedziałeś, że jesteś sławnym siatkarzem?
-Bo nie jestem…
-To dlaczego jak wpisuje w Google Karol Kłos to wyskakuje mi pełno twoich zdjęć, a na Facebooku masz około 95 tysięcy likeów?
-A przeszkadza ci to?- spytał spoglądając na mnie.
- Nie, po prostu jak sobie ciebie zczajałam to byłam zdziwiona – przyznałam się.
- Nie mówmy o tym. W ogóle nie czuje się sławny. Robie to co kocham i to jest dla mnie ważne, ale o pracy nie mówmy – powiedział po czym się zaśmiał.
- Spoko. Przepraszam, ale dostałam sms’a – przeprosiłam go i wyciągnęłam telefon, żeby go odczytać.

Jula przepraszam cię za wczoraj mam nadzieje, że się na mnie nie gniewasz i między nami nie ma żadnej spiny :) do zobaczenia jutro :*

- Coś się stało? - spytał zaciekawiony.
-Nie nic, to nikt ważny. Kolega z pracy – to było trochę chamskie, ale mi to nie przeszkadzało.
Odpisałam mu, że spoko i, że nic się nie stało. Po wrzuceniu telefonu do torebki, wróciłam do rozmowy.
- Ten taki co się patrzył na mnie jakby chciał mnie zabić? – zaśmiał się.
- Nie wiem, ale prawdopodobnie tak. Sorry za niego, czasami tak ma – wytłumaczyłam go przed nim.
- Nie no spoko, ale przez chwile bałem się o swoje życie, tak się patrzył.
- Miał gorszy dzień.
Jesteśmy już na miejscu. Karol wysiada z samochodu pierwszy po czym sam otwiera mi drzwi i zamyka je za mnie. To było bardzo miłe. Wchodzimy do kręgielni i kierujemy się do kasy. Czas na wypożyczenie butów. Karol bierze 47,5,a ja tylko 38. Mała różnica. Weszliśmy na tor i przynajmniej ja próbowałam rzucać.
- Mówiłam, że nie umiem – mówię przez śmiech.
- Spokojnie to nie jest trudne. Nauczyć cię? – spytał uśmiechając się.
- Nie, bo będziesz miał ze mnie niezły ubaw – protestowałam.
- Obiecuje, że nie będę.
- No dobra – zgodziłam się, bo w końcu chciałam umieć w to grać.
Przez następne kilkanaście minut było śmiesznie. Nie śmieliśmy się ze mnie, ale z nas. Z boku musiało wyglądać to komicznie.
- Mówiłem jak masz złapać żeby dobrze rzucić – po raz kolejny to powtarzał.
- Czekaj! Stop. Jeszcze raz, od początku – mówiłam przez śmiech.
- Ok – powiedział i podszedł do mnie.
Stanął zaraz za mną i chcąc mi dobrze to pokazać objął mnie z tyłu łapiąc mnie za rękę. Teraz nie było śmiesznie. Nagle zamilkliśmy nie widząc nikogo wokół nas. On odszedł o krok ode mnie, a ja odwróciłam się w jego stronę.
- Tak? – spytałam pokazując mu układ mojej ręki na kuli.
- Właśnie tak – przytaknął po czym oboje się do siebie uśmiechnęliśmy.
Jego wzrok zatrzymał się na moment na moich oczach. Czułam jak wtapia mi się w źrenice. Było to bardzo miłe uczucie. Uśmiechnęłam się ponownie i spuściłam głowę z zawstydzenia.

Cofam się o kilka kroków, aby następnie truchtem podbiec kilka centymetrów od linii faulu i rzucić kulę.
-No widzisz, wiedziałem, że dasz radę- podniósł swoją rękę najwyżej jak mógł, aby sprawić mi trudność przybicia piątki.
-Serio? Mam 178 cm wzrostu.
-Próbuj- podniósł drugą dłoń.
Doskoczyłam jak tylko potrafiłam i uderzyłam swoją ręką o jego.
-No i mogłabyś blokować- powiedział, a ja nie wiedziałam o co mu chodzi.
-Co to i po co się to robi?
- Naprawdę nie wiesz? Kiedy gracz z przeciwnej drużyny zaatakuje to maks 3 zawodników skacze do bloku, żeby piłka nie uderzyła w boisko, bo wtedy jest punkt dla przeciwników- tłumaczył, a ja próbowałam sobie to wyobrazić .
-Powiedzmy, że zrozumiałam.
-W teorii wydaje się to nudne i niezrozumiałe, ale w praktyce jest to naprawdę interesujące, dlatego jeśli będziesz tylko chciała to mogę cię na jakiś zabrać.
-Bardzo chętnie, daj znać jak będziesz grać jakiś mecz- uśmiechnęłam się i patrzę w jego zielone oczy- To teraz ty i idziemy?

-Ok, ale mam jeszcze jeden pomysł. Co powiesz na spacer po parku?

-A co z samochodem?

-Na spacer go nie zabierzemy, więc zostawimy go na parkingu przed twoim blokiem- po jego słowach przytaknęłam głową.

Gdy Karol rzucił już ostatni raz nie mieliśmy wątpliwości, że to on wygrał. Podeszliśmy do lady, aby oddać pożyczone buty. Wyszliśmy z kręgielni i pokierowaliśmy się do samochodu. Kiedy podjechaliśmy pod mój blok Karol szybko wysiadł z auta, żeby mi otworzyć drzwi. Powolnym krokiem ruszyliśmy do pobliskiego parku.

-To może opowiesz mi coś o sobie?-zaproponował.

-Taka zabawa w fakty?

-No coś w tym stylu- uśmiechnął się.

-No to mam na imię Jula Wans i 7 stycznia będę miała 26 lat. Jestem po studiach prawniczych, ale aktualnie pracuję wiesz gdzie. Mam kota Cześka, którego znalazłam pod moim blokiem. W wolnym czasie z przyjemnością odwiedzam i pomagam pani Basi, która jak się okazało mieszka w tym samym budynku co ty i właśnie dlatego się spotkaliśmy. W Warszawie jestem od urodzenia i tutaj też mieszkają moi rodzice- skończyłam mój monolog- Teraz ty.

-Mam na imię Karol Kłos i mam 26 lat. Zawodowo gram w siatkówkę w klubie Skra Bełchatów i w reprezentacji Polski. Urodziłem się w Warszawie, ale podczas klubowych rozgrywek mieszkam w Bełchatowie. Przyjaźnię się ze znanym ci Andrzejem o nazwisku Wrona.

-Twoje życie musi być ciekawe. Często podróżujesz i spotykasz dużo ludzi- mówiłam patrząc ukradkiem na niego.

-Niby tak, ale zdarzają się też kontuzje przez, które trudno wrócić do dobrej formy.

-No takie życie sportowca...

Kiedy Karol zauważył, że jest mi zimno zaproponował żebyśmy już zawrócili, lecz mimo tego do bloku zostało dużo drogi objął mnie swoim dużym ramieniem ocierając dłonią o moje ramie. Czułam się trochę onieśmielona (co nigdy mi się nie zdarza), ale nie protestowałam.

 _______________________

Witamy was w 3 części naszego opowiadania. Z góry przepraszamy, że rozdział nie pojawił się wczoraj. Mała złośliwość rzeczy martwych :D Mamy nadzieje, że to, że rozdział jest długi wynagrodzi wam brak rozdziału wczoraj. Bardzo, bardzo dziękuję za pierwszy komentarz pod ostatnim rozdziałem. Sprawiliście nam wielką radość <3 Pozdrawiamy ciepło
Olivia & Victoria

piątek, 22 stycznia 2016

Rozdział 2

Koleś nie chciał się ode mnie odczepić. Błysk w jego oczach sprawiał, że mimo zimna robiło mi się ciepło. Julia zejdź na ziemie i interweniuj. Problem jest w tym, że nie wiem jak.
- To może dasz mi chociaż swój numer telefonu?
- Chłopie daj mi w końcu spokój i pozwól mi iść do domu – protestowałam nerwowo machając rękami na wszystkie strony.
- To chociaż jak masz na imię?
-Nie, a teraz przepuść mnie, bo zacznę krzyczeć – powiedziałam stanowczo i ruszyłam ocierając o jego rękę.
Co za uciążliwy typ. Oby takich mniej na świecie. Jedyny jego atut to wygląd. Jak na uparciucha jest przystojny. Przez całą drogę do mojego bloku zaprzątam sobie nim głowę. Kiedy jestem już w swojej kuchni i przygotowuje sobie ciepłą herbatę postanawiam, że nie będę o nim myśleć. Włączam radio i nucę piosenkę, która akurat leci. Podczas przygotowywania naleśników lekko kołysze biodrami w rytm muzyki. Czesiek wskakuje na parapet zajmują swoje ulubione miejsce. Wkładam brudne naczynia do zlewu w oczekiwaniu na usmażenie się ostatniego naleśnika. Biorę w dłoń patelnie podrzucając do góry naleśnika. Wykładam go na talerz i smaruję Nutellą. Zajadam je ze smakiem i zauważam Cześka wskakującego na krzesło obok mnie. Miauczeniem przypomina, że też ma ochotę na naleśniki. Nie mam innego wyjścia daję mu kawałek, a ona bierze je do pyszczka po czym zeskakuje na podłogę i tam go je. Sprzątam po sobie i idę do łazienki. Tam biorę prysznic, myję zęby i wykonuję podstawowe czynności. Kładąc się do łóżka zabieram ze sobą ostatnio kupioną książkę „Jesteś cudem”. Czytam zdając sobie sprawę, że jest już godzina 23, a ja muszę wstać wcześnie rano.

Wychodząc z domu mam poczucie, że będzie to dobry dzień i szybko miną mi godziny w pracy. Wyciągam z torebki kluczyki i otwieram samochód. Wsiadam za kierownice i ruszam w stronę galerii Mokotów. Po 20 minutach jestem obok Starbucks’a.
- Hej Jula – Mateusz wita się ze mną buziakiem w policzek.
- Cześć Mateusz – uśmiecham się do niego po czym kieruję się na zaplecze.
Otwieram swoją szafkę i wyciągam swój fartuch i wkładam torbę. Zakładam go na siebie i staję za kasą. Obsługuję głównie młode dziewczyny, zgadując, że są one przed szkołą, ale i tak za chwilę wyciągną swoje iphone’ny i zaczną robić zdjęcia, które potem wylądują na ich Instagramie.  Taka szczera ja… Chwilę po nich przychodzą głównie jacyś zapracowani ludzie, którzy rozmawiają i ze mną i z kimś przez telefon. Ich zachowanie mnie trochę irytuje, bo według nich kawa powinna być z ostatnim raportem albo kolekcją z przyszłego sezonu. Około godziny 13 przychodzą już ludzie wpadając do kawiarni pomiędzy zakupami i ich najbardziej lubię.
- Dzień dobry, co dla pani? – moja stała gadka.
- Piernikową z bitą śmietaną, proszę.
- Jak ma pani na imię? – biorę do rąk czarny marker i biały kubek z jesiennym nadrukiem.
- Ania – uśmiecha się do mnie, a ja piszę na nim "Ania” i podaje go Mateuszowi, który czeka na kolejne zamówienie, a ja przyjmuję kolejnego klienta.
- Dzień dobry, co dla pana? – pytam wysokiego mężczyznę z brodą.
- Czarną kawie z odrobiną mleka.
- Ok, jak ma pan na imię? – wykonuję tą samą czynność co poprzednio.
- Andrzej – obserwuję jak szczerzy się do mnie.
Piszę na kubku imię kolesia i dorysowuję małe serce pod spodem. Chłopak lekko się uśmiecha na ten widok i puszcza mi oczko po czym kieruje się przed stanowisko Mateusza. Kiedy zobaczyłam kolejną osobę, która już stoi naprzeciwko mnie chcę mi się śmiać.
- Cześć Julka -  mówi do mnie wysoki szatyn o zielonych oczach.
- Jestem z ciebie dumna – odpowiadam uśmiechając się i poprawiając plakietkę na moim fartuchu – Co dla ciebie?
- Twój numer albo kolacja już sama zdecyduj.
- Wybieram frappuccino, zgadzasz się?
- Poproszę frappuccino i odpowiedź, którą z opcji wybierasz. Numer telefony, czy kolację? – mam wrażenie, że tym razem nie odpuści.
- Nie muszę wybierać, więc przykro mi, ale żadną – uśmiecham się.

- Przynajmniej wiem, gdzie mogę cię znaleźć. Andrzej od dzisiaj tylko i wyłącznie galeria Mokotów – mówi do swojego znajomego, a ten odpowiada pokazując „okejkę”.
- Jeśli dobrze pamiętam, Karol… - dobrze pamiętam, ale przecież mu tego nie powiem.
- Karol – potakuje – Ale Andrzej miał z serduszkiem, a ja? – spytał widząc, że napisałam tylko jego imię.
- Wybacz – odpowiadam i rysuję dwa serca obok imienia – Teraz? –pytam.
- Pięknie – śmieje się.
- No oczywiście – odpowiadam i podaję kubek Mateuszowi, który dziwnie się na mnie patrzy.
- Coś się stało? – mówi do Mateusza.
- Nie, nic się nie stało – odpowiadam chłodno.
Karol zmierzył wzrokiem chłopaka robiącego kawie i specjalnie przesuną sobie krzesło barowe stojące obok kasy, żeby być obok mnie.
- Przykro mi, ale ja w tej chwili kończę prace – ściągam z siebie zielony fartuch.
- No to idealnie odprowadzimy cię.
-Jestem samochodem.
- No to do samochodu - wstał z krzesła i pogonił Andrzeja żeby wstał.
- Ok to poczekajcie tu na mnie – mówię to niechętnie, ale stąd do samochodu nie jest daleko, więc może wytrzymam.
- Jasne – odpowiedzieli równocześnie.
Kiedy zamykałam swoją szafkę słyszę Mateusza.
- Odprowadzić cię? – spytał.
- Nie, dziękuję – odmówiłam.
- Mogę wiedzieć dlaczego? – zadał mi kolejne pytanie.
- A musisz?
- Co ja takiego powiedziałem? – nie wiem dlaczego, ale zaczął się złościć.
- A czy ja mówię ci, że coś źle powiedziałeś. Nie chcę i tyle – dobrze wie, że mam zły charakter i każda nasza rozmowa wynikająca z niczego kończy się kłótnią.
- A nie dlatego, że te dwa typy na ciebie czekają?
- Może i dlatego, ale co ci do tego? – mówiłam podenerwowana zakładając kurtkę i owijając się szalikiem.
- Dobra, nieważne. Cześć – powiedział i wyszedł.
- Cześć!
Jak on mnie czasami denerwuję. O co on jest zły? Próbuję nie zaprzątać sobie nim głowy i wychodzę za raz po nim. Andrzej i Karol czekają na mnie przy wyjściu i nie wiedząc dlaczego stoją przy nich młode dziewczyny z zeszytami i długopisami w ręku. Kiedy do nich podchodzę mierzą mnie wzrokiem po tym jak Karol mówi – Już jesteś, sorry dziewczyny, ale musimy już iść. Trochę mnie ta sytuacja zdziwiła, ale nie chciałam tego po sobie pokazać.
- Co to było? – pytam kiedy odchodzimy na tyle bezpiecznie, że one tego nie usłyszą.
- Że to przed wyjściem? – pyta Andrzej.
- Tak właśnie to – odpowiadam.
- Nic takiego – mówi szybko Karol.
- Nic takiego, dziewczyny stoją przy was, wy rozdajecie autografy i nic takiego?
- No tak, dla nas to już nic – odpowiada Andrzej.
- Ja ci nie powiem, sama się dowiedz tak jak ja musiałem z twoim imieniem – Karol się oburzył.
- Ok, myślisz, że nie dam rady? – droczyłam się z nim.
- Nic takiego nie powiedziałem – bronił się.
- Ale pomyślałeś.
-Nie, na pewno nie – powiedział Andrzej po czym zaczął się śmiać.
- Dobra, dobra – uśmiechnęłam się do Karola.
- Andrzej mógłbyś poczekać na mnie w samochodzie? – Karol odbiegł od tematu, kiedy byliśmy już na parkingu.
- Mógłbym – odpowiedział patrząc na niego – Pa Julka i mam nadzieję do zobaczenia – pomachał mi poszedł, a ja mu odmachałam.
- Po co kazałeś mu iść do samochodu? – popatrzyłam na niego.
- Bo nie odpuszczę i chce zaprosić cię gdziekolwiek, proponuj co tylko chcesz – mówił idąc do tyłu twarzą do mnie.
- Ale ja nie wiem czy chcę gdzieś z tobą iść – trochę niezdecydowania nie zaszkodzi.
- Nie daj się prosić.
- No dobra. Nigdy nie byłam na kręglach i w zasadzie to kompletnie nie umiem grać, ale zawsze chciałam iść. Co ty na to? – spytałam z grzeczności.
- No pewnie, z przyjemnością cię nauczę, powiedz tylko kiedy, a ja się dostosuje – na jego twarzy pojawił się uśmiech.
-  Jutro o 16?
-Jutro o 16 jestem na treningu, 18? – zapytał, a ja miałam w głowie słowo ‘’trening’’.
-Dobrze… a skoro jesteś na treningu to jesteś sportowcem?
- No tak…
- Na piłkę nożną jesteście z Andrzejem za wysocy, więc stawiam na koszykówkę – spytałam z nadzieją, że zgadłam.
- Nie, ale dobrze kombinujesz – poklepał mnie po ramieniu z taką siłą, że odepchnęło mnie kilka kroków w bok.
-  Siatkówka? Jak nie to się poddaję – stanęliśmy obok mojego samochodu.
- Brawo ty.
- Brawo ja. Dobra to do jutra, wyślę ci mój adres to po mnie przyjdziesz.
-Dobra tylko podaj mi swój numer – wyciągnął z kieszeni swój telefon po czym ja zrobiłam to samo i podaliśmy sobie nawzajem te 9 cyfr.
- To do jutra – wzrokiem chciałam wejść do samochodu, ale Karol przytulił.
Najdziwniejsze było to, że zostałabym w tym uścisku do końca życia.

_________________________

Hejka :) i jest rozdział 2 mamy nadzieję, że wam się podoba. Bardzo miłe byłoby jakby na blogu pojawił się pierwszy komentarz, więc czekamy z niecierpliwością <3 Pozdrawiamy
Olivia & Victoria