-Cześć
Andrzej – powiedziałam kiedy był już obok mnie.
-Julka?
- spytał – Przepraszam przez te okulary kompletnie cię nie
poznałem. Nie żebyś w nich brzydko wyglądała, ale zapamiętałem
cię bez nich.
-Spoko,
co ty tu robisz? - zapytałam zdziwiona.
-Wracam
od Karola.
-To
on tu mieszka? - zaskoczył mnie tym.
-No
tak. Na przedostatnim piętrze. Papla cały czas o waszym
dzisiejszym spotkaniu i jaki to będzie super dzień – mówił
uśmiechając się do mnie.
-Spotykamy
się dzisiaj, bo idziemy na kręgle.
-Już
wszystko wiem, Karol mnie wtajemniczył- ponownie posłał mi
uśmiech.
-Nie
skomentuję tego. Przepraszam cię, ale muszę już iść. Fajnie
było cię spotkać – mówię dzwoniąc do drzwi pani Basi.
-Mi
również. Papa i miłego wieczoru, nie daj sobie wejść na głowę.
-Spokojnie
– odpowiedziałam po czym on zbiegł po schodach i znikł za
drzwiami wyjściowymi.
Kiedy
czekałam, aż starsza pani otworzy mi drzwi dziwiłam się, że to
wszystko tak się potoczyło. Uderzyłam Karola drzwiami i po tak
krótkim czasie idę z nim na randke. Co? Co ja mówię, nie na
pewno nie na randkę, tylko na spotkanie kumpli. Tak to można
nazwać.
-Julka,
słońce jak dobrze cię widzieć – mówi pani Basia po otwarciu
drzwi.
-Dzień
dobry. Tak jak obiecałam, jestem. Mam nadzieję, że moje obiecane
pierogi na mnie czekają – powiedziałam wchodząc do środka i
zdejmując ze siebie kurtkę, szalik i czapkę.
-Co
jasne. Za chwilę wrzucimy je do wody i będziesz się mogła
zajadać – uśmiecha się do mnie.
-Specjalnie
zjadłam małe śniadanie – razem się zaśmiałyśmy.
-W
takim razie zapraszam cię do kuchni, zrobimy sobie herbatkę i
poopowiadasz mi co tam u ciebie – gestem ręki zaprosiła mnie do
pomieszczenia.
-Z
wielką chęcią.
Przez
kolejne 2 godziny rozmawiałyśmy na różne tematy.
- Miło nam się rozmawia, ale o 18 jestem umówiona, więc muszę się już zbierać- chciałam już wstać z krzesła, lecz pani Basia szybko zadała mi pytanie.
-Ojej, a to z kim się umówiłaś?
-A z takim jednym… Może pani kojarzy mieszka na przedostatnim piętrze, wysoki szatyn, Karol się nazywa.
-Aha, pamiętam. Jak jeszcze mi nie pomagałaś często to on robił mi zakupy. Miły młodzieniec z niego. A wiesz, że on jest sławny? Pani Jasia z naprzeciwka mi powiedziała! Wpisz w tych Internetach Karol Kłos to wszystko ci wyskoczy – powiedziała pokazując na mój telefon i poprawiając okulary.
Byłam zdziwiona, że ktoś taki chce się dzisiaj ze mną spotkać. Po pożegnaniu się i wyjściu z bloku postanowiłam, że jeszcze przed spotkaniem z Karolem pójdę na zakupy. Dawno czegoś nowego sobie nie kupiłam, a korzystając z tego, że teraz mam chwilkę wybiorę się do galerii. Podczas gdy byłam w drodze do Złotych Tarasów przeszło mi przez myśl, że specjalnie dla niego jadę na te zakupy. Zauważyłam, że od naszego pierwszego spotkania chcąc, nie chcąc myślę o nim. Muszę się opamiętać. Przestań! Dobra, jestem pewna, że jak wejdę do jakiegokolwiek sklepu zapomnę i dam odpocząć myślom. Jestem właśnie w pierwszym sklepie i zastanawiam się jaki kolor Karol lubi najbardziej. Co ja w ogóle robie? Kupie to co mi się podoba, a nie to co według mnie dla niego będzie ładne. Przez cały pobyt w sklepie trzymałam się tego stwierdzenia. Przynajmniej starałam. Tak naprawdę to nic szczególnego nie chciałam kupić, więc kiedy nic mi się nie podobało byłam już w drodze do wyjścia, lecz moją uwagę przyciągnęła piękna czarna torebka. Zapominam, więc o wyjściu, zabieram z półki torebkę i kieruję się do kasy. Jak każda kobieta, gdy stoi w kolejce ogląda to co stoi przy kasie i ja do takich należę. Wzięłam do ręki błyszczące kolczyki, które bardzo mi się spodobały, więc postanowiłam je kupić. Przechodzę jeszcze po kilku sklepach i przy okazji sprawdzam godzinę na telefonie. Widzę, że jest już 16:55. Zaczynam panikować. Zupełnie straciłam poczucie czasu, więc nie zwlekając opuszczam budynek. Kiedy siedzę już na miejscu kierowcy ponownie wyciągam telefon i sms’em wysyłam Karolowi mój adres. Po kilku minutach słyszę jak telefon wibruję.
- Miło nam się rozmawia, ale o 18 jestem umówiona, więc muszę się już zbierać- chciałam już wstać z krzesła, lecz pani Basia szybko zadała mi pytanie.
-Ojej, a to z kim się umówiłaś?
-A z takim jednym… Może pani kojarzy mieszka na przedostatnim piętrze, wysoki szatyn, Karol się nazywa.
-Aha, pamiętam. Jak jeszcze mi nie pomagałaś często to on robił mi zakupy. Miły młodzieniec z niego. A wiesz, że on jest sławny? Pani Jasia z naprzeciwka mi powiedziała! Wpisz w tych Internetach Karol Kłos to wszystko ci wyskoczy – powiedziała pokazując na mój telefon i poprawiając okulary.
Byłam zdziwiona, że ktoś taki chce się dzisiaj ze mną spotkać. Po pożegnaniu się i wyjściu z bloku postanowiłam, że jeszcze przed spotkaniem z Karolem pójdę na zakupy. Dawno czegoś nowego sobie nie kupiłam, a korzystając z tego, że teraz mam chwilkę wybiorę się do galerii. Podczas gdy byłam w drodze do Złotych Tarasów przeszło mi przez myśl, że specjalnie dla niego jadę na te zakupy. Zauważyłam, że od naszego pierwszego spotkania chcąc, nie chcąc myślę o nim. Muszę się opamiętać. Przestań! Dobra, jestem pewna, że jak wejdę do jakiegokolwiek sklepu zapomnę i dam odpocząć myślom. Jestem właśnie w pierwszym sklepie i zastanawiam się jaki kolor Karol lubi najbardziej. Co ja w ogóle robie? Kupie to co mi się podoba, a nie to co według mnie dla niego będzie ładne. Przez cały pobyt w sklepie trzymałam się tego stwierdzenia. Przynajmniej starałam. Tak naprawdę to nic szczególnego nie chciałam kupić, więc kiedy nic mi się nie podobało byłam już w drodze do wyjścia, lecz moją uwagę przyciągnęła piękna czarna torebka. Zapominam, więc o wyjściu, zabieram z półki torebkę i kieruję się do kasy. Jak każda kobieta, gdy stoi w kolejce ogląda to co stoi przy kasie i ja do takich należę. Wzięłam do ręki błyszczące kolczyki, które bardzo mi się spodobały, więc postanowiłam je kupić. Przechodzę jeszcze po kilku sklepach i przy okazji sprawdzam godzinę na telefonie. Widzę, że jest już 16:55. Zaczynam panikować. Zupełnie straciłam poczucie czasu, więc nie zwlekając opuszczam budynek. Kiedy siedzę już na miejscu kierowcy ponownie wyciągam telefon i sms’em wysyłam Karolowi mój adres. Po kilku minutach słyszę jak telefon wibruję.
Dzięki :* Mam nadzieję, że będziesz się ze mną dobrze bawić i, że po tym spotkaniu jeszcze się zobaczymy. Karol <3 (jak w Starbucksie :D)
Uśmiecham się do ekranu i orientuję, że to dziwnie wygląda. Momentalnie przestaję. Po 10 minutach jazdy jestem już w mieszkaniu. Napełniam miseczkę Cześka karmą i zajmuję się sobą. Biorę ubrania z szafy i biegnę z nimi do łazienki. Biorę szybki prysznic, suszę włosy i lekko podkręcam je na lokówce. Biorę telefon do ręki i uświadamiam sobie, że zostało mi 10 minut, więc zabieram się za makijaż. Nakładam podkład na całą twarz, maskuje moje niedoskonałości korektorem i utwierdzam wszystko pudrem. Nakłam na oczy bazę i jasne cienie. Robię kreskę czarną kredką i rozcieram ją pędzlem. Zostaje przy oczach i maluje moje rzęsy tuszem, gdy nagle w całym mieszkaniu słychać pukanie do drzwi. Kot podchodzi do drzwi i zaczyna miauczeć a ja z maskarą w ręku biegnę, żeby je otworzyć. Uświadamiam sobie, że jestem w samym ręczniku, ale mimo tego nogą lekko posuwam Cześka i wpuszczam gościa.
-Cześć, sorry ale trochę nie wyrobiłam się w czasie i nie zdążyłam się wymalować ani ubrać jak widzisz -otwieram szerzej drzwi, aby mógł wejść.
-Spoko, ładnie wyglądasz- mówi wchodząc do mieszkania uśmiechając się pod nosem.
-Taaaa… Rozgość się w salonie a ja się ogarnę – odpowiedziałam pokazując na siebie.
Poszłam szybkim krokiem do łazienki i dokańczałam swój makijaż, gdy nagle Karol zawołał.
-To twój kot?
-Tak. Czesiek się wabi.
-Fajny… Chodź tu kici, kici- woła go a ja uśmiecham się do drzwi od łazienki.
-Gdzieś tam jest ktoś, kto jest stworzony dla mnie… Albo kot, który czeka na to, aż go przygarnę. Czesiek się doczekał.
Konturuję twarz, rozświetlam i maluję usta. Zakładam strój i wychodzę z pomieszczenia.
-To Czesiek jest przybłędą? -pyta nie patrząc na mnie tylko na siedzącego obok niego kota.
-Tak znalazłam go przed moim blokiem -przekładam rzeczy do mojej nowej torebki.
-Ty już? Tak szybko? Ślicznie wyglądasz!
-Dziękuje. Zakładam płaszcz i możemy wychodzić- informuje go.
Biorę z komody klucze i wychodzimy z mieszkania. Schodzimy po schodach i opuszczamy budynek. Karol prowadzi do swojego Mercedesa i otwiera mi drzwi od strony pasażera, a on kierowcy.
-Dlaczego nie powiedziałeś, że jesteś sławnym siatkarzem?
-Bo nie jestem…
-To dlaczego jak wpisuje w Google Karol Kłos to wyskakuje mi pełno twoich zdjęć, a na Facebooku masz około 95 tysięcy likeów?
-A przeszkadza ci to?- spytał spoglądając na mnie.
- Nie, po prostu jak sobie ciebie zczajałam to byłam zdziwiona – przyznałam się.
- Nie mówmy o tym. W ogóle nie czuje się sławny. Robie to co kocham i to jest dla mnie ważne, ale o pracy nie mówmy – powiedział po czym się zaśmiał.
- Spoko. Przepraszam, ale dostałam sms’a – przeprosiłam go i wyciągnęłam telefon, żeby go odczytać.
Jula przepraszam cię za wczoraj mam nadzieje, że się na mnie nie gniewasz i między nami nie ma żadnej spiny :) do zobaczenia jutro :*
- Coś się stało? - spytał zaciekawiony.
-Nie nic, to nikt ważny. Kolega z pracy – to było trochę chamskie, ale mi to nie przeszkadzało.
Odpisałam mu, że spoko i, że nic się nie stało. Po wrzuceniu telefonu do torebki, wróciłam do rozmowy.
- Ten taki co się patrzył na mnie jakby chciał mnie zabić? – zaśmiał się.
- Nie wiem, ale prawdopodobnie tak. Sorry za niego, czasami tak ma – wytłumaczyłam go przed nim.
- Nie no spoko, ale przez chwile bałem się o swoje życie, tak się patrzył.
- Miał gorszy dzień.
Jesteśmy już na miejscu. Karol wysiada z samochodu pierwszy po czym sam otwiera mi drzwi i zamyka je za mnie. To było bardzo miłe. Wchodzimy do kręgielni i kierujemy się do kasy. Czas na wypożyczenie butów. Karol bierze 47,5,a ja tylko 38. Mała różnica. Weszliśmy na tor i przynajmniej ja próbowałam rzucać.
- Mówiłam, że nie umiem – mówię przez śmiech.
- Spokojnie to nie jest trudne. Nauczyć cię? – spytał uśmiechając się.
- Nie, bo będziesz miał ze mnie niezły ubaw – protestowałam.
- Obiecuje, że nie będę.
- No dobra – zgodziłam się, bo w końcu chciałam umieć w to grać.
Przez następne kilkanaście minut było śmiesznie. Nie śmieliśmy się ze mnie, ale z nas. Z boku musiało wyglądać to komicznie.
- Mówiłem jak masz złapać żeby dobrze rzucić – po raz kolejny to powtarzał.
- Czekaj! Stop. Jeszcze raz, od początku – mówiłam przez śmiech.
- Ok – powiedział i podszedł do mnie.
Stanął zaraz za mną i chcąc mi dobrze to pokazać objął mnie z tyłu łapiąc mnie za rękę. Teraz nie było śmiesznie. Nagle zamilkliśmy nie widząc nikogo wokół nas. On odszedł o krok ode mnie, a ja odwróciłam się w jego stronę.
- Tak? – spytałam pokazując mu układ mojej ręki na kuli.
- Właśnie tak – przytaknął po czym oboje się do siebie uśmiechnęliśmy.
Jego wzrok zatrzymał się na moment na moich oczach. Czułam jak wtapia mi się w źrenice. Było to bardzo miłe uczucie. Uśmiechnęłam się ponownie i spuściłam głowę z zawstydzenia.
Cofam się o kilka kroków, aby następnie truchtem podbiec kilka centymetrów od linii faulu i rzucić kulę.
-No widzisz, wiedziałem, że dasz radę- podniósł swoją rękę najwyżej jak mógł, aby sprawić mi trudność przybicia piątki.
-Serio? Mam 178 cm wzrostu.
-Próbuj- podniósł drugą dłoń.
Doskoczyłam jak tylko potrafiłam i uderzyłam swoją ręką o jego.
-No i mogłabyś blokować- powiedział, a ja nie wiedziałam o co mu chodzi.
-Co to i po co się to robi?
- Naprawdę nie wiesz? Kiedy gracz z przeciwnej drużyny zaatakuje to maks 3 zawodników skacze do bloku, żeby piłka nie uderzyła w boisko, bo wtedy jest punkt dla przeciwników- tłumaczył, a ja próbowałam sobie to wyobrazić .
-Powiedzmy, że zrozumiałam.
-W teorii wydaje się to nudne i niezrozumiałe, ale w praktyce jest to naprawdę interesujące, dlatego jeśli będziesz tylko chciała to mogę cię na jakiś zabrać.
-Bardzo chętnie, daj znać jak będziesz grać jakiś mecz- uśmiechnęłam się i patrzę w jego zielone oczy- To teraz ty i idziemy?
-Ok,
ale mam jeszcze jeden pomysł. Co powiesz na spacer po parku?
-A
co z samochodem?
-Na
spacer go nie zabierzemy, więc zostawimy go na parkingu przed twoim
blokiem- po jego słowach przytaknęłam głową.
Gdy
Karol rzucił już ostatni raz nie mieliśmy wątpliwości, że to on
wygrał. Podeszliśmy do lady, aby oddać pożyczone buty. Wyszliśmy
z kręgielni i pokierowaliśmy się do samochodu. Kiedy
podjechaliśmy pod mój blok Karol szybko wysiadł z auta, żeby mi
otworzyć drzwi. Powolnym krokiem ruszyliśmy do pobliskiego parku.
-To
może opowiesz mi coś o sobie?-zaproponował.
-Taka
zabawa w fakty?
-No
coś w tym stylu- uśmiechnął się.
-No
to mam na imię Jula Wans i 7 stycznia będę miała 26 lat. Jestem
po studiach prawniczych, ale aktualnie pracuję wiesz gdzie. Mam kota
Cześka, którego znalazłam pod moim blokiem. W wolnym czasie z
przyjemnością odwiedzam i pomagam pani Basi, która jak się
okazało mieszka w tym samym budynku co ty i właśnie dlatego się
spotkaliśmy. W Warszawie jestem od urodzenia i tutaj też mieszkają
moi rodzice- skończyłam mój monolog- Teraz ty.
-Mam
na imię Karol Kłos i mam 26 lat. Zawodowo gram w siatkówkę w
klubie Skra Bełchatów i w reprezentacji Polski. Urodziłem się w
Warszawie, ale podczas klubowych rozgrywek mieszkam w Bełchatowie.
Przyjaźnię się ze znanym ci Andrzejem o nazwisku Wrona.
-Twoje
życie musi być ciekawe. Często podróżujesz i spotykasz dużo
ludzi- mówiłam patrząc ukradkiem na niego.
-Niby
tak, ale zdarzają się też kontuzje przez, które trudno wrócić
do dobrej formy.
-No
takie życie sportowca...
Kiedy
Karol zauważył, że jest mi zimno zaproponował żebyśmy już
zawrócili, lecz mimo tego do bloku zostało dużo drogi objął mnie
swoim dużym ramieniem ocierając dłonią o moje ramie. Czułam się
trochę onieśmielona (co nigdy mi się nie zdarza), ale nie
protestowałam.
_______________________
Witamy was w 3 części naszego opowiadania. Z góry przepraszamy, że rozdział nie pojawił się wczoraj. Mała złośliwość rzeczy martwych :D Mamy nadzieje, że to, że rozdział jest długi wynagrodzi wam brak rozdziału wczoraj. Bardzo, bardzo dziękuję za pierwszy komentarz pod ostatnim rozdziałem. Sprawiliście nam wielką radość <3 Pozdrawiamy ciepło
Olivia & Victoria


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz